Tym razem trafiłam do Meksyku… Co motywuje mnie, by podróżować i być stale w ruchu...? Dlaczego ryzykuję? Dlaczego piszę? I co robię, że spotykam na swojej drodze tak cudownych ludzi? Odpowiedzi na te czy inne pytania znajdziecie, śledząc mojego bloga… Razem ze mną uwierzycie, że niemożliwe jest możliwe, a marzenia się spełnia! Zapraszam serdecznie, Aleksandra Grzymkowska

wtorek, 10 marca 2015

Ani pieniędzmi, ani stresem…

Podekscytowana wpadłam do sypialni, złapałam kurtkę i równie szybkim krokiem pomaszerowałam po schodach w dół. Stanęłam koło wyjścia. Poprawiłam włosy, wrzuciłam błyszczyk do torby i upewniłam się czy mam bilet. Wybiegłam z domu. Dzisiejszy wieczór miałam spędzić inaczej. Uwielbiam to, co jest mi jeszcze nieznane. – ¡Aleks! ¡Vamos al partido! (z hiszp. Aleks! Idziemy na mecz!) – usłyszałam, kiedy przekręcałam klucz w drzwiach. Odwróciłam się i z promiennym wyrazem twarzy wskoczyłam do auta, którym przyjechały moje znajome.



Byliście kiedyś w miejscu, gdzie nie znaliście nikogo? W sytuacji, kiedy z jednej strony stajesz się bardziej ostrożnym niż na co dzień, a z drugiej otwierasz na tyle szeroko swoje serce i umysł, by zaprosić jak największą liczbę osób. I najlepiej jak najszybciej. Bo daleko od domu zawsze czujesz jakiś brak… Na jednym ze spotkań z Czytelnikami powiedziałam, że odziedziczyłam po mamie pewną wspaniałą cechę – przyciągam ludzi. Łatwo nawiązuję kontakt. Szybko też obdarzam ludzi zaufaniem. Czy wtedy ryzykuję? A czymże byłoby nasze życie bez ryzyka?


Zajęłyśmy miejsca. Idealne! Super widok na całe boisko. Moja znajoma z Kolumbii a druga z Meksyku kilkakrotnie zapytały czy todo bien (z hiszp. wszystko dobrze). Oczywiście, że dobrze! Jak mogło być inaczej?! Usłyszałyśmy gwizdek sędziego rozpoczynający mecz. Na stadionie klubu Santos podniosła się przyjemna dla ucha wrzawa. Czy mam szczęście do ludzi? Nie zaprzeczę. Zawsze też potrafiłam znaleźć się w odpowiedniej chwili i miejscu. Dlaczego? Zakładam, że drugi człowiek może być moim przyjacielem, nie wrogiem. I dużo się uśmiecham. Bo za to nic nie płacę. Ani pieniędzmi, ani stresem…


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz