Przez pobyt w innej strefie czasowej, gdy jecie obiad, ja
parzę poranną kawę, a gdy ja jestem w trakcie el almuerzo (z hiszp. obiad,
lunch), wy kończycie dzień. Troszkę się pogmatwało z naszą komunikacją, ale jak
widzicie, wspólnie dajemy radę! Wczoraj, kiedy zapewne większość z Was kładła
się już do łóżek, ja postanowiłam pobiegać. Przyznam się, złapałam dużego
lenia, który usiadł mi na ramieniu i ciągle powtarzał: „pobiegasz jutro, dziś
nie musisz…”. Otóż nie! Właśnie musiałam. Podobno jeśli coś przekładasz,
będziesz na 99% przekładał to w nieskończoność. A Twoje „jutro” stanie się
najbardziej zajętym dniem w roku. Bo codziennie jest przecież jutro.
Przerwałam pracę. Szybko, choć z lekkim przekąsem,
wskoczyłam w strój do biegania i po kilku ćwiczeniach rozciągających
wystartowałam. Musicie uwierzyć! Biegłam maksymalnie pięć minut, gdy na drodze
znalazłam… Pieniążek! Leżał taki maleńki i błyszczał, ściągając na siebie
uwagę. I co w tym dziwnego? Zaskakującego? Posłuchajcie, trafiam na nie tylko
wtedy, kiedy szukam odpowiedzi na dręczące mnie pytanie lub zastanawiam się,
czy decyzja, jaką podjęłam jest słuszna. O czym myślę od kilku dni? Co planuję?
Jakie zmiany chcę wdrążyć w swoje życie? Nie pomyślcie tylko, że znudziłam się Meksykiem.
Skądże znowu! Hmm… Na razie – wybaczcie – zatrzymam nowinę w tajemnicy.
Takich drobiazgów, które są świetnymi drogowskazami oraz
stale przynoszą szczęście, życzę Wam wszystkim! Jak najwięcej… Ale pamiętajcie,
zawsze musimy mieć oczy szeroko otwarte.
Zapraszam również na moją stronę na Facebooku: