Tym razem trafiłam do Meksyku… Co motywuje mnie, by podróżować i być stale w ruchu...? Dlaczego ryzykuję? Dlaczego piszę? I co robię, że spotykam na swojej drodze tak cudownych ludzi? Odpowiedzi na te czy inne pytania znajdziecie, śledząc mojego bloga… Razem ze mną uwierzycie, że niemożliwe jest możliwe, a marzenia się spełnia! Zapraszam serdecznie, Aleksandra Grzymkowska

czwartek, 23 lipca 2015

Otaczaj się wspaniałymi osobami. Basia

Myślę, że spotkaniem z Basią po raz kolejny udowodniłam, że przypadki nie istnieją. Jeśli byłoby inaczej, to życie musiałoby składać się z przypadków albo być przypadkiem. I znów zaprzeczę. Ani moje życie ani Twoje, ani nikogo innego nie jest przypadkiem. W takim razie co sprawia, że przytrafiają się niespodziewane lub od długiego czasu wyczekiwane momenty? Że trafiamy na tych, których szukaliśmy, że dzieje się tak, jak powinno się dziać? Pozytywne myślenie, twórcze… Pasja, miłość do życia, szczęście. Mój sposób na pomyślność, bądź dobrym człowiekiem, uśmiechaj się do innych, bądź jak magnez, dzięki któremu będziesz otaczać się tylko wspaniałymi ludźmi. Nie skupiaj się na tych, którzy narzekają, nie przejmuj od nich negatywnych emocji. Eliminuj złe dni, bo tylko Ty jesteś ich kreatorem. Złap kierownice w swoje ręce, wybierz odpowiednią trasę, a po drodze zgarniaj autostopowiczów tylko z pozytywnym nastawieniem do życia.


Jak poznałam Basię? Trafiłyśmy do tej samej kawiarni, tego samego dnia i o tej samej godzinie. Jak to było? Przeprowadzając wtedy redakcję autorską książki, nie mogłam w pełni się skupić. Rozproszona myślami o projekcie, stale sięgałam za telefon komórkowy, by na bieżąco kontrolować wiadomości, które dotyczyły projektu zorganizowanego wokół mojego debiutu. Było już dość mało czasu, a pojawiły się komplikacje odnośnie utworu muzycznego. I nagle… Przyznaję się z ręką na sercu, podsłuchałam rozmowę Basi z koleżanką. Usłyszałam, że jest aktywna muzycznie i to, co robi jest dla niej ogromną pasją. Czułam, że z minuty na minutę jestem coraz bardziej podekscytowana! Zaczepiłam Basię następnego dnia. Jak się okazało, liceum, do którego uczęszcza, znajduje się niedaleko lokalu, gdzie się poznałyśmy.


Basia na wieść o projekcie zareagowała dużym entuzjazmem, identycznie jak za pierwszym razem, kiedy ją zobaczyłam, emanowała ciepłem i optymistycznym podejściem do życia. Opowiedziała o kuzynie Szczepanie i umówiłyśmy się na kolejne spotkanie już we troje. Jak zawsze byłam otwarta na propozycje i zostawiłam dużą przestrzeń partnerom, którzy w zaskakująco krótkim czasie przygotowali utwór do filmu promującego powieść – termin realizacji projektu, nagrania wideoklipu i publikacji zbliżał się wielkimi krokami… Ale udało się! Przecież chcieć to znaczy móc, od zawsze to wiedziałam!


Osiemnastoletnia Basia (ur. w 1997 roku) jest członkiem znanej muzykującej rodziny Pospieszalskich. To młoda i niezwykle utalentowana uczennica liceum ogólnokształcącego oraz drugiego roku Wydziału Jazzu im. Fryderyka Chopina w Warszawie w klasie wokalistyki jazzowej u prof. Janusza Szroma. Na wokal została przyjęta jako najmłodsza uczennica w historii szkoły. Coś niesamowitego! A w 2010 roku ukończyła pierwszy stopień szkoły muzycznej w klasie skrzypiec.



Wychowana w rodzinie muzyków, dzięki czemu już od dziecka uczestniczyła w licznych projektach muzycznych, koncertach oraz występowała na wielu prestiżowych scenach m.in. Filharmonii Narodowej, Teatru Wielkiego, Opery i Filharmonii Podlaskiej, Domu Muzyki i Tańca w Zabrzu, Teatru im. Juliusza Słowackiego w Krakowie, Filharmonii Rzeszowskiej, Filharmonii Częstochowskiej i wielu innych. Jako wokalistka występowała i współpracowała z takimi muzykami jak: Anna Maria Jopek, Wojciech Waglewski, Anna Serafińska, Lora Szafran, Janusz Szrom, Andrzej Jagodziński, Bogdan Hołownia, Wojciech Zieliński. Wraz z kuzynem Szczepanem Pospieszalskim, który skomponował muzykę do wideoklipu promującego książkę „Przecież wiesz”, tworzą duet i są w trakcie nagrywania płyty z utworami na pograniczu jazzu i muzyki elektronicznej. Na co dzień gra również na fortepianie.
Ze szczególnym pozdrowieniem dla Basi



*Rodzina Pospieszalskich, z której pochodzi Basia, „to muzyczna rodzina pochodząca z Częstochowy. Jej członkowie nagrywali, komponowali i koncertowali zarówno pod własnym szyldem jak i z czołówką polskiej sceny muzycznej: Anną Marią Jopek, Justyną Steczkowską, Voo Voo. Z Rodziną Steczkowskich i innymi artystami co roku od grudnia do lutego odbywają serię koncertów wykonując w aulach koncertowych i kościołach kolędy i pastorałki często w niekonwencjonalnych aranżacjach i nowoczesnych brzmieniach.” (Źródło: http://www.lastfm.pl/music/Pospieszalscy)

wtorek, 23 czerwca 2015

Po prostu uwierz, że Tobie też się uda. Ramiona Jezusa w Rio...

Kiedy pakowałam walizkę w podróż do Brazylii, pomyślałam, że tym razem muszę udać się do Rio de Janeiro. Że nie mogę przegapić takiej okazji! W końcu nie bywam w tym egzotycznym kraju zbyt często. Mniej więcej po dwóch tygodniach, które spędziłam na czerwonej ziemi, ponownie trafiłam na lotnisko, właśnie z powodu Rio! Oczywiście musiałam podzielić się ze wszystkimi, którzy zawsze trzymają za mnie kciuki i kibicują zawzięcie. Z uśmiechem od ucha do ucha pisałam ze znajomymi z Polski, Meksyku, Kolumbii, Irlandii, Hiszpanii… W ogromnym podekscytowaniu opowiadałam, co mnie czeka i gdzie jadę. Śmiałam się, wspominałam swoje podróże i przyjmowałam serdeczne życzenia na kolejną szczęśliwą wojaż. Cóż za niezwykłe uczucie!


Kiedy w moim umyśle pojawia się jakiś cel, mówię sobie: Komuś innemu się udało, to i mi się uda! Zasłużyłam na szczęście i realizacje swoich planów. Dodatkowo mam tyle samo godzin w ciągu doby (smile). Dokładnie tak samo jak Ty. Nie musisz pragnąć rzeczy wręcz nieosiągalnych, nie musisz marzyc o czymś niezwykłym, czymś niespotykanym… Każdy z nas czegoś mocno chce. Tylko te pragnienia trzeba w sobie obudzić i wprowadzić je w życie! Bo bez względu jak są wielkie i jak dużą skale prawdopodobieństwa spełnienia mają, są ważne, bo są nasze. Są Twoje.


One się spełnią. Nie tylko ja o tym wiem, lecz także Ty. Uwierz, że masz siłę, by realizować to, co postanowiłeś. Uśmiechaj się, gdy będzie szło po Twojej myśli, zaciśnij zęby, gdy będzie źle i podążaj szlakiem, którym przecież prowadzi Cię serce. Bo ono wie, co dla Ciebie jest najlepsze. A jeśli się boisz, że zatrzymasz się i nie będziesz potrafił wznowić chodu, pomyśl o innych, którym się udało. Spójrz na tych, którzy mówią o swoich marzeniach i zwyczajnie je realizują.


Wciśnij w uszy słuchawki, włącz ulubioną muzykę, spójrz daleko przed siebie i głośno ogłoś światu: Dam radę! Niech usłyszy Cię Twoja dusza i niech uwierzy Twoje serce. Każda minuta, która właśnie się skończyła, już nigdy się nie powtórzy, nie zdubluje ani nie cofnie. Dobrze wiemy, ze nie na takiej mocy, by uczynić choć jedno z tych trzech czynności. Ale pamiętaj, kolejne 60 sekund należy wyłącznie do Ciebie, i tylko Ty możesz wykorzystać je w cudowny sposób. I nie zastanawiaj się, ile trwa kilkadziesiąt sekund, bo stracisz tylko kolejne chwile swojego jedynego tak pięknego życia, które masz.


Dziś otuliłam Ciebie szczególną myślą, podzieliłam się bezcenną ciszą, której również potrzebujesz, i podarowałam krótką modlitwę, jaką odmówiły moje wielkie niebieskie oczy, patrząc na rozciągnięte ramiona Jezusa w Rio. Byłam tutaj dla Ciebie. A Ty po prostu uwierz, że Tobie też się uda.





wtorek, 26 maja 2015

Pokochaj swoje szczęście. I za wszelką cenę walcz.

Dzień jak co dzień. Paskudny alarm w telefonie, krótka modlitwa, potem „raz, dwa, trzy…” i wstałam. Miałam wrażenie, że gdy brałam w jedną dłoń komputer i telefon, a w drugą pustą szklankę po wodzie, i schodziłam do kuchni, miałam jeszcze zamknięte oczy. Taki sposób na dosypianie. Na szczęście przemierzany setki razy w ciągu dnia dystans pomiędzy sypialnią a kuchnią był już tak dobrze zapamiętany w mojej głowie, że prawdopodobieństwo upadku ze schodów było jak jeden do miliona. Znalazłam się w kuchni, gdzie nieprzyzwoicie leniwymi ruchami przygotowałam śniadanie i włączyłam ekspres do kawy. Zanim przeszłam do jadalni, wrzuciłam brudne ubrania do pralki i nastawiłam pranie. Kobieta, nawet gdy jest nieprzytomna, dbanie o dom i domowników ma ewidentnie automatycznie zaprogramowane. To tak na marginesie.


Wnet obudziłam się. Teraz już na sto procent jestem pewna, że porzuciłam beztroskie bujanie w obłokach. Zresztą moje ciało również zapomniało o śnie. Wylałam na siebie filiżankę gorącej kawy… Szybko zdjęłam piżamę i wrzuciłam na siebie szlafrok. Usiadłam przy stole, na którym leżały moje książki, stos karteczek samoprzylepnych, na jakich zapisuję, co powinnam zrobić, komputer i pudełeczko z długopisami. Niespodziewanie poczułam, że moje ręce zrobiły się zbyt ciężkie, by zacząć pracować, a mój umysł jakby powiedział „nie, zmęczona jesteś”. Czy byłam? W trakcie maratonu, który trwa od „x” czasu i pewnie trwać będzie w nieskończoność, każdego dopadłoby zmęczenie, niechęć, poirytowanie czy złość. Naturalna reakcja… Niestety.


Są w życiu momenty, że przychodzi dziwne uczucie. Chwyta za gardło i  jednej sekundzie tak mocno ściska, że człowiek ma wrażenie, iż za chwilkę się udusi. Że to koniec czegoś, co chcielibyśmy, by trwało wiecznie. Bo jeszcze przed chwilą byliśmy na dobrej drodze, na tej, którą powinniśmy kroczyć. Wszystko, co się wokół działo, pchało do przodu. „Idź… No, idź…” – sekundę wcześniej ktoś siedział koło ucha i w kółko powtarzał. A może Ty tak masz, że w trakcie wręcz euforycznego biegu, biegu po pewne zwycięstwo, całkowicie znienacka wyrasta z ziemi mur. I nigdy się zatrzymasz, nie zdążysz. Tak rąbniesz głową w betonową przeszkodę, że migiem zapomnisz, po co wystartowałeś i do czego tak pędziłeś…


Bardzo podobne przypadki. Każdy przynosi taki ucisk, że przez gardło do płuc swobodnie nie dociera powietrze. Przez pewien czas szybkim krokiem maszerujesz od kąta w kąt próbując ustabilizować kołatające serce i szybki wręcz duszący oddech. Nie pamiętam, co wpełzło do moich myśli, co sprawiło, że się przestraszyłam, że poczułam ból, jakiś niewyobrażalnie wielki żal do samej siebie, a potem do świata… Ale szybko odnalazłam nieprzyzwoitą zawziętość i przypomniałam sobie, co sprawia, że się nie poddaję. Uwierz, Ty też masz siłę! Oczywiście, że ją masz. Nie mniejszą niż moja. Teraz czujesz uścisk na klatce piersiowej? Ktoś podciął skrzydła? Podstawił nogę? Popchnął, byś upadł? Nie odpuszczaj! Podnieś się i otrzep. Nade wszystko pokochaj swoje szczęście, które przecież jest tak blisko. I za wszelką cenę walcz. 


Ze szczególną myślą dla mojej, ostatnio wręcz ogromnej, inspiracji…


środa, 6 maja 2015

Taki czas dla mnie. Tylko dla mnie. Mazatlán

Ekstrawertyczka? Ciekawi mnie otaczająca rzeczywistość, lubię poznawać nowych ludzi, nawiązywać kontakty oraz utrzymywać stałe relacje. Coś w tym jest! Choć z psychologią nie jestem silnie związana, abym mogła pewnie odnaleźć odpowiedni termin określający moją osobę. Wygooglujmy… ‘Extra’ znaczy zewnątrz, ‘vertere’ to zwracać się (łac). Otwarta, spontaniczna i przyciągająca niczym magnez. Wszystko pasuje! Jak najbardziej. Ale…


Natłok obowiązków, ciągły brak czasu na to, co zaplanowaliśmy, stale przeciążony jutrzejszy dzień sprawia, że nasza podświadomość – a może już świadomość – poszukuje chwili tylko dla siebie, ucieczki przed tym, co otacza, przed hałasem i idealnie znaną monotonią. Wypatrujemy dużego znaku STOP, by zatrzymać się. Już nawet nie zwolnić, tylko stanąć. By wyłączyć wszystko wokół i usłyszeć wytęsknioną ciszę… Bo bez względu jak dobrze czujemy się w kontaktach z innymi, jak świetnie wykonujemy pracę, jak płynnie przepływamy przez wszystkie czynności domowe, potrzebujemy chwili wyłącznie dla siebie. 


Posłuchajmy tego… W jednym z e-maili, które od Was dostaję (cudownych e-maili), dowiedziałam się, że Czytelniczka mojej książki pewnego dnia obudziła się i postanowiła odstawić całą codzienność na bok, i spędzić dzień tak, jak sobie zapragnęła. Dodatkowo oznajmiła, że kończy z bezsensownym zamartwianiem się i do pracy chodzi na późniejszą godzinę. Do jedenastej rano ma czas na kawę, na coś, o czym zawsze marzyła. Teraz jej mąż zaczyna wcześniej dzień, by wyrobić się ze wszystkimi obowiązkami w firmie. Ale, ku jeszcze większemu zaskoczeniu, nie przeszkadza mu to, bo patrzy na szczęśliwszą żonę… 


Weźmy przykład! I zorganizujmy sobie czas. Przecież jesteśmy genialnymi kreatorami planu dnia, ewidentnie mamy to we krwi. Zaplanujmy wszystko i podarujemy sobie nawet kilka minut bycia samemu. Nie musimy na tydzień uciekać z domu. Wystarczy, że o sobie pomyślimy, usiądziemy w fotelu czy na ławce w ogródku, posłuchamy, co szepczą nasze serca i czego oczekują zmęczone umysły. I uwierzmy, że to, co dajemy innym, dla nas również okaże się wspaniałe.


Mazatlán – miasto w zachodnim Meksyku nad Oceanem Spokojnym. Jest określane jako „Perła Pacyfiku” ze względu na piękne plaże, z czym w pełni się z tym zgadzam! Skorzystałam z okazji i będąc na wyjeździe, odseparowałam się od wszystkiego… Teraz nadrabiam zaległości, wracam do ludzi, z którymi współpracuję, piszę książkę o nich i dla nich, dla Was, odpisuję na e-maile, rozmawiam z bliskimi… Ale, nie ukrywam, zastanawiam się nad kolejną możliwością. Na razie idę po prostu biegać, kiedy czuję potrzebę poświęcenia się wyłącznie temu, co mówi serce i podpowiada rozum. Taki czas dla mnie. Tylko dla mnie.  I jestem przekonana, że taka postawa w żadnym wypadku nie ma związku z chęcią przebywania w nieustannej samotności…

Z najserdeczniejszym pozdrowieniem dla mamy Asi. Uśmiechu i miłości!


sobota, 11 kwietnia 2015

Otaczaj się wspaniałymi osobami. Magda

Ja i Ty. Ludzie. Cały świat. Ci, których kochamy, podziwiamy, chwalimy i ci, z którymi utrzymujemy pasywną relację. Dlaczego? Bo nasz charakter kształtują nie tylko historie, jakie przeżyliśmy, doświadczenia, jakie zdobyliśmy, czy miejsca, w jakich byliśmy. Za dużą część naszej osobowości odpowiadają ludzie, których spotkamy. Osoby, jakie są w naszym życiu do teraz i te, które miały jednorazową w nim rolę. 
...  
... 
Komu zawdzięczam to, kim teraz jestem? Jakimi osobami otaczam się przez całe życie? Kogo przyciągam i kogo spotykam (nie)przypadkowo? A kogo moje dobre Anioły stawiają na drodze, jaką podążam. Celowo. Bym mogła widzieć, co widzę. Myśleć, co myślę. Pisać, co piszę. I wierzyć we wszystko, co jest dobre i piękne.
 
   
Magda jest wspaniałym projektantem i cudowną otwartą osobą. Jest zawsze chętna do nauki i do poznawania nowych ludzi. Jest kreatywna w pracy i niezastąpiona w życiu osobistym innych – jako przyjaciel, córka, siostra, znajoma. Jest przy mnie. Kopnie, jak trzeba. Potrząśnie. I przytuli, gdy się już doszczętnie rozsypię. Wspiera, motywuje i radzi. Jak prawdziwy przyjaciel. Bez względu na miejsce i czas. Bez wyjątku. 
... 
..  
Magda to moja Druga Dusza, w genialny sposób mnie wyczuwa, moje nastroje i zamiary. Kiedy usiadłam, by zredagować ten tekst, przesłała mi jeden z kawałków Jamesa Bay’a. Słucham, publikuję i co rusz wycieram mokre od łez policzki... Dziękuję.
 . 
 
Bo jesteś moją Drugą Duszą, jesteś bliższa niż ktokolwiek na świecie, jesteś aniołem, który dzieli ze mną wszystko. Wszystkie chwile, dobre i złe, piękne i posępne. Te najcudowniejsze. Jesteś mi najbliższa, jak matka i siostra w jednej osobie... ('Przecież wiesz' Aleksandra Grzymkowska)




(fragment mojej powieści)