Tym razem trafiłam do Meksyku… Co motywuje mnie, by podróżować i być stale w ruchu...? Dlaczego ryzykuję? Dlaczego piszę? I co robię, że spotykam na swojej drodze tak cudownych ludzi? Odpowiedzi na te czy inne pytania znajdziecie, śledząc mojego bloga… Razem ze mną uwierzycie, że niemożliwe jest możliwe, a marzenia się spełnia! Zapraszam serdecznie, Aleksandra Grzymkowska

środa, 6 maja 2015

Taki czas dla mnie. Tylko dla mnie. Mazatlán

Ekstrawertyczka? Ciekawi mnie otaczająca rzeczywistość, lubię poznawać nowych ludzi, nawiązywać kontakty oraz utrzymywać stałe relacje. Coś w tym jest! Choć z psychologią nie jestem silnie związana, abym mogła pewnie odnaleźć odpowiedni termin określający moją osobę. Wygooglujmy… ‘Extra’ znaczy zewnątrz, ‘vertere’ to zwracać się (łac). Otwarta, spontaniczna i przyciągająca niczym magnez. Wszystko pasuje! Jak najbardziej. Ale…


Natłok obowiązków, ciągły brak czasu na to, co zaplanowaliśmy, stale przeciążony jutrzejszy dzień sprawia, że nasza podświadomość – a może już świadomość – poszukuje chwili tylko dla siebie, ucieczki przed tym, co otacza, przed hałasem i idealnie znaną monotonią. Wypatrujemy dużego znaku STOP, by zatrzymać się. Już nawet nie zwolnić, tylko stanąć. By wyłączyć wszystko wokół i usłyszeć wytęsknioną ciszę… Bo bez względu jak dobrze czujemy się w kontaktach z innymi, jak świetnie wykonujemy pracę, jak płynnie przepływamy przez wszystkie czynności domowe, potrzebujemy chwili wyłącznie dla siebie. 


Posłuchajmy tego… W jednym z e-maili, które od Was dostaję (cudownych e-maili), dowiedziałam się, że Czytelniczka mojej książki pewnego dnia obudziła się i postanowiła odstawić całą codzienność na bok, i spędzić dzień tak, jak sobie zapragnęła. Dodatkowo oznajmiła, że kończy z bezsensownym zamartwianiem się i do pracy chodzi na późniejszą godzinę. Do jedenastej rano ma czas na kawę, na coś, o czym zawsze marzyła. Teraz jej mąż zaczyna wcześniej dzień, by wyrobić się ze wszystkimi obowiązkami w firmie. Ale, ku jeszcze większemu zaskoczeniu, nie przeszkadza mu to, bo patrzy na szczęśliwszą żonę… 


Weźmy przykład! I zorganizujmy sobie czas. Przecież jesteśmy genialnymi kreatorami planu dnia, ewidentnie mamy to we krwi. Zaplanujmy wszystko i podarujemy sobie nawet kilka minut bycia samemu. Nie musimy na tydzień uciekać z domu. Wystarczy, że o sobie pomyślimy, usiądziemy w fotelu czy na ławce w ogródku, posłuchamy, co szepczą nasze serca i czego oczekują zmęczone umysły. I uwierzmy, że to, co dajemy innym, dla nas również okaże się wspaniałe.


Mazatlán – miasto w zachodnim Meksyku nad Oceanem Spokojnym. Jest określane jako „Perła Pacyfiku” ze względu na piękne plaże, z czym w pełni się z tym zgadzam! Skorzystałam z okazji i będąc na wyjeździe, odseparowałam się od wszystkiego… Teraz nadrabiam zaległości, wracam do ludzi, z którymi współpracuję, piszę książkę o nich i dla nich, dla Was, odpisuję na e-maile, rozmawiam z bliskimi… Ale, nie ukrywam, zastanawiam się nad kolejną możliwością. Na razie idę po prostu biegać, kiedy czuję potrzebę poświęcenia się wyłącznie temu, co mówi serce i podpowiada rozum. Taki czas dla mnie. Tylko dla mnie.  I jestem przekonana, że taka postawa w żadnym wypadku nie ma związku z chęcią przebywania w nieustannej samotności…

Z najserdeczniejszym pozdrowieniem dla mamy Asi. Uśmiechu i miłości!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz